Powiedziało mi się kiedyś, że likwiduję telewizję – taką tam sobie kablową, a może i satelitarną, w każdym bądź razie – wystawiłam za drzwi swoiste „okno na świat”. Wymyśliłam ukradkiem, że podglądać będę swój ukochany serial w internecie, ale nie jako baba – piratka, lecz jako legalna użytkowniczka stacji internetowej, na dodatek zawsze wtedy kiedy chcę – i wręcz dowolnie… bo czasem tak mam, że latami, aż do znudzenia, pasjonuję się Ferdynandem Kiepskim, by po tym – gdy mnie zbrzydnie – przesadzić się na Mariana Paździocha.
Dzisiaj jednak zaszła pewna pomyłka, wynikająca z ataku kołowacizny po zażyciu soku pomidorowego z dodatkiem tabasco i nieświadomie przemyconego selera, na którego ON ma specyficzną reakcję alergiczną, objawiającą się przejściową utratą pamięci. Otóż wcześniej się umawialiśmy, że pójdziemy do kina, a nawet na bank owe wyjście zaklepaliśmy – a ile to padło słów o filmie, deklaracji oszczędności wszelkich złośliwości i czego to nie zjemy po seansie…
Koło południa ON zdążył wyrazić wielkie zdziwienie i skrycie mamrotać na wieść, że niby jak mam coś na dzisiaj zaplanowane i wychodzę, to co, sam miał siedzieć w domu, zatem przyjął bilet i wybiera się na koncert, nie tak by z entuzjazmem szedł, ale nie wypada odmówić, a jak miał zostać sam jak pies – to woli posłuchać żywej muzyki, a ja se gały wywalam i tupię bucikiem, że skoro tak, to niech idzie do piwnicy po antenę pokojową i mechanizm odbiorczy, bo mi się prawdziwej telewizji chce. Ów wymóg wypełnił i poleciał, a ja poczęłam zasadzać się na filmy.
No i masz, trafiłam na komedię, że niby w gwiazdorskiej obsadzie, ale która nijak mnie nie śmieszyła. Bo oto królowała tam gruba baba, rozpieszczona, zmanierowana, obrzydliwa w wyglądzie, przesadnie zła i niezbyt miła, a na dodatek ciągle żarcie w gębie mieląca. Jaka „fajna” była jako gruba nastolatka! A jaka „obleśna” na własnym ślubie! A jakie to super przygody miała na basenie! A jak to – każdy mieszkaniec miasteczka, ze strachu przed jej braćmi i nią samą – musiał prawić jej komplementy o jej urodzie! Jakie to było super, że gruba baba była postrachem ludzi… Oczywiście, można się czepić, że wpadła w sidła początków otyłości olbrzymiej i uważała, że skoro tak ma, to jest to dla niej najlepsze… a i śmiała uważać siebie za super sexowną niewiastę… Na koniec – przez sprawiedliwość losu ukarana – straciła swego „ślubnego” na rzecz chudej baby, ostała sama i na wieki wieków musiała fajdać się we własnym tłustym sosie.
Wprawiło mnie to w zdumienie, bo byłam święcie przekonana, że takie poglądowe starocie nie krążą już po świecie, a tu proszę proszę gruba baba dosadnie szaleje na antenie TVN i to w godzinach NAJ-NAJ… Straszy, pożera wszystko, wywołuje odruchy niemal wymiotne… I powstaje pytanie: czy słusznie? Czy każda gruba baba z natury jest paskudna, wstrętna i zła?…
Tagi: nadwaga, otyłość, Stereotypy