Halka to nic innego jak pewnego rodzaju część bielizny kobiecej. Aby takiej pani było ciepło, musiała ona wkładać na siebie halkę ściśle przylegającą do ciała. Nosi ją się zawsze pod ubraniami, a uwielbiały je wkładać paryskie kurtyzany. Ponieważ zawsze zdejmowali je z nich klienci, którzy za tę przysługę dodatkowo płacili.
Paryska kurtyzana o grubych wdziękach
W Paryżu obok wzgórza Montmarte, mieszkała przed laty pękata w talii Hanette. Była to pierwszej klasy kurtyzana, która przed przyjęciem klientów wkładała na siebie dziesięć halek. Mężczyźni z niej zdejmowali te specjały kobiecej garderoby, będąc coraz bardziej rozkochani w jej obfitościach. Zamówiła sobie Hanette u stolarza Władello, stolik do herbaty i fotel bujany. Gdy przyszedł do niej pewien klient o imieniu Artuhrro, pomyliła się kobieta i zamiast na fotelu siadła na delikatnym stoliku do kawy. Stolik pękł, kurtyzana podczas upadku ciężko poobijała swoje ciało, a tak przy tym napuchła, iż wszyscy myśleli, że ona takich krągłości dostała od nakładania na siebie jedwabnych halek.
Aby brzuch się w kuchni nie brudził
Nie tylko damy zakładały halki. Czyniły to też kucharki i inne przedstawicielki różnych zawodów. Robiły to dlatego, by chronić swe ciało przed zabrudzeniem. Bielizna w tym też i halka, jest często wykorzystywana do manifestowania kobiecej skromności czy też erotyzmu. Tak więc zyskała sobie ona popyt prawie u wszystkich kobiet. W Suchedniowie świętokrzyskim, przed wojną mieszkała dobrze wszystkim znana Marta Kędziorek, która była wyśmienitą kucharką. Nosiła ona na sobie halki, aby jak mawiała …przy kuminie brzuszysko się nie ubrudziło…Była to potężna kobieta o wielkich krągłościach. A gotując potrawy, często wystający jej brzuch, wchodził sam do gara, przy którym stała Marta. Pewnego razu owa kobieta robiła zasmażkę do kalafiora i brzuch ogromnej wielkości wlazł jej do patelni. Buchnęła wtedy spod fajery iskra żaru…i zapaliła jej jedwabną halkę. Marta jak nie wrzaśnie, że jej się brzuch pali, że w tym momencie przybiegła na pomoc grubaśna pokojówka Jollannte. Polała Martę i jej ogromny brzuch wodą, a od tej pory pozostał w pamięci mieszkańców Suchedniowa taki oto wierszyk….cud to nad dziwy, bardzo prawdziwy,….że Marta kucharka raz stała koło garka….zasmażała w tłuszczu bułkę,…dodawała tam cebulkę…tak się babsko zagapiło….że patelnię se spaliło….halka też się shajcowała….goła d….jej została…..
Panna Anna
W Końskich przed laty znana była kurtyzana Anna Łakoma. Była ona bardzo gruba, tak że żadna halka na nią się nie mieściła. Umówiła się wówczas nadobna kobieta z Alfonsem Gałczyniakiem na wieczorne radewouz. Chłop tak się napalił na Annę, że nie zauważył, że ona bez halki przyszła na spotkanie. Zamiast ściągać jej halkę, której nie miała rozerwał jej biustonosz, podarł jej bluzeczkę i …opamiętał się gdy zajrzał jej pod sukienkę. Nie miała Anka halki, a więc rozanielony Alfons dał sobie spokój z amorami. I powstał z tego taki wiersz….Anka halki nie nosiła…no bo w niej się nie mieściła….a że gruba w talii była….Alfonsa do się zwabiła….ale odszedł on z przekąsem….i poruszył Alfons wąsem…..
Ewa Michałowska- Walkiewicz