„Nigdy za dużo kolorów na ustach człowieka” – Eugeniusz Bodo
Trudno jest doszukać się w dziejach kosmetyki, kiedy tak naprawdę szminka znalazła się na arenie naszego świata. Ludzie od zawsze używali różnych mazideł do nawilżania spękanych ust. Najczęściej była to gliceryna, pod którą, dla koloru ust, dodawano płatki róż.
Nasze babki
Nasze babki miały swoje przepisy, które były im przekazywane bardzo skrupulatnie od przodkiń. Przepisy te zawierały w sobie miód, masło, oleje pachnące, wosk twardy, a niekiedy kwiatowe aromaty.
W każdej aptece
W XIX stuleciu pomady stosowane do upiększania ust kupowano w każdej aptece. Niektóre z nich zabarwiano karminem, uzyskując specyficzny odcień czerwieni. Często takimi barwnikami wykorzystywanymi do produkcji pomadek był sok z buraka, marchewki, czerwonego wina lub zasuszonej alkany, którą potem rozcierano na proszek.
Bardziej substancja pielęgnująca
Zazwyczaj takie mazidła do ust były pewnego rodzaju substancją pielęgnującą je, niż nadającą kobiecie, poprzez ich zastosowanie, makijażowego wyglądu. Kobiety, u schyłku XIX wieku, mogły też barwić usta płynami Rouge. To nic innego jak woskowe sztyfty z lekko zastygłą substancją glicerynową o zabarwieniu czerwonym. Niekiedy barwnik takowy pozyskiwano z pancerzyków koszenili, a taki preparat do ust nazywano zwyczajowo koszelką. Ten kolor był jednak dosyć słaby, więc niekiedy, zaraz po jego nałożeniu na usta, nadawał im lekkiego różowego zabarwienia. Jego znaczącą niedoskonałością był zapach jaki dawała pomadkowa czerwień koszelki. W dawnych czasach rozpuszczano go amoniakiem, który dodatkowo był substancją szkodliwą.
Pomysł Guerlaina
Pierwszą pomadkę stworzył Guerlain w roku 1828 w Paryżu. Otworzył on też w tym samym roku pierwszą paryską perfumerię w Hôtel Meurice. Przede wszystkim sprzedawał on tam angielskie importowane kosmetyki, w tym mazidła do barwienia ust i ich należytej pielęgnacji. Od 1840 roku Guerlain zaczął wytwarzać własne kosmetyki, między innymi płynne pomadki i trochę gęściejsze od nich błyszczyki. W roku 1870 wypuścił na rynek pomadkę w sztyfcie o nazwie „Ne M’oubliez Pas” (nie zapomnij mnie). Był to prawdziwy szał dla kobiet. Od tej pory żadna damska torebka nie mogła się obyć bez takiego kosmetyku.
Zapomniane już mazidła
Sztyfty miały przewagę nad wszelkimi mazidłami. Przede wszystkim nie kapały one podczas nakładania. W tym samym roku zaczęto wytwarzać greasepaints, czyli farby teatralne. Były to gęste woskowe farby w formie kredki owiniętej w papier. Takie specjały sprzedawała firma Bourjois. Do szminek dodawano też trwalszego zabarwienia, które nie znikało z ust nawet wtedy, gdy wymalowana kobieta jadła lub… całowała się z panem.
Prawdziwe damy
Porządne panie z doby XIX stulecia nie nosiły intensywnego makijażu. Intensywnie czerwone pomadki dały o sobie znać dopiero w wieku XX. Geraldine Chaplin kiedyś wypowiedziała się, iż „piękna kobieta musi być prosto ubrana, mieć czerwono wymalowane usta, w których jest papieros”.
Podarek Barwickiego
Witold Barwicki z Bodzentyna chciał zrobić prezent urodzinowy swojej narzeczonej – Hance. Kupił on jej czerwoną szminkę, którą pięknie zapakował. Kobieta nigdy wcześniej nie widziała takowego kosmetyku, zatem nie wiedziała do czego on służy. Ponieważ miała ona białą bluzkę, czerwoną pomadką wymalowała sobie na niej czerwone kwiatki. Tak wystrojona poszła do kościoła. Gdy w drodze powrotnej zaczął padać deszcz, zmył on z bluzki czerwone kwiaty. Gdy taką Hankę zobaczyli sąsiedzi, uciekli od niej sądząc, że jest tak zakrwawiona, bo kogoś zabiła. Niezadowolona Hanka oddała Witkowi pomadkę, aby sobie ją w … wsadził.
Ewa Michałowska-Walkiewicz