Stanęłam przed lustrem i obejrzałam się dokładnie. Jestem taka śliczna jak sobie myślę, czy taka mniej śliczna, jak myślą koleżanki dopytujące się kiedy wreszcie zacznę stosować jakąś dietę ? Umiem się ubrać, czy wręcz przeciwnie? Czy moje kreski na powiekach dodają spojrzeniu seksownej tajemniczości czy zmarszczek?
Obejrzałam się więc i stwierdziłam, że nie jest źle, bo inni mają gorzej. To zawsze pociesza. Zresztą dzisiaj będzie najlepszy test – bo właśnie wypada 8 marca. Niby zabytek przeszłości, niby pozostałość komunistyczna, a tak naprawdę każda z nas pamięta o tym dniu i przejmuje się, czy mężczyźni również pamiętają.
Siedzimy w pracy w jednym pomieszczeniu – jest nas dziewiętnaście, a szef – jedyny mężczyzna w dziale tkwi za przepierzeniem. Za to w innych działach niemal same chłopy. Niby żadna z nas nie przywiązuje wagi do święta, a wszystkie poubierane, wymalowane. A na koniec dnia jak co roku dyskretnymi zerknięciami będziemy liczyć, która ma najwięcej kwiatów. Nie jestem spod znaku narcyza, ale uważam, że wyglądam ładnie. Puszystości i krągłości tylko dodają uroku. Moja babcia mawiała, że jak szczupła trafi na chudego to będą chrobotać jak dwie pokrywki, a ja uważam, że przysłowia rzeczywiście są mądrością narodów. Szczególnie to przysłowie.
Od szefa dostajemy po frezji. Wykosztował się biedaczek, a tu jeszcze w domu ma trzy kobitki – żona i córki, nie licząc matki i teściowej. Od zaprzyjaźnionych chłopaków z gospodarczego dostałyśmy po tulipanku – im łatwiej, bo kwiaty tańsze – a ich jest czterech. W ciągu dnia wpadają różni panowie ściskając za plecami roślinki. Jeszcze tylko słodkości od nas i fajrant. I co? I z kreskami na powiekach, puszystościami poniżej powiek, a i tak mam najwięcej kwiatów! No, Irka ma tyle samo, niech tam, ale ja i tak jestem ładniejsza!
Jolanta Miśkiewicz
Tagi: 8 marca, Dzień Kobiet