Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten tytuł na witrynie Wydawnictwa Illuminatio, pomyślałam: to jest metoda, która może odmienić moje ciało, a mianowicie okraść je z nadwagi!
Kiedy jednak książka do mnie dotarła, treści w niej zawarte w pierwszych rozdziałach były mi kompletnie nie po drodze.Odłożyłam książkę na inny czas, a czas ten nadszedł wczoraj: zobaczyłam rewolucję w odchudzaniu, a także zrozumiałam, dlaczego pierwsze podejście do Metody Gabriela było nieudane: sprawcą był mój gadzi mózg!
Obrona mojej tkanki tłuszczowej jest przeogromnie silna!Udało się przechytrzyć swoistych obrońców i dopuścić pewne treści, które – inaczej niż podstępem – nigdy by się nie przedarły.
Jon Gabriel był kiedyś cholernie gruby. Przepraszam za to wyrażenie, ale to była pierwsza myśl, gdy zobaczyłam jego stare fotografie. Teraz jest cholernie przystojny. Też przepraszam za te słowa, ale taka myśl mnie dopadła, gdy zobaczyłam jego aktualne zdjęcia. Uwolnił się od otyłości bez diet odchudzających i nie zaliczył operacji, które mają wpływ na zmniejszenie masy ciała. Jon w swej książce opisuje przyczyny tycia, mechanizmy FAT, porusza także temat medytacji i wizualizacji, życiodajności pożywienia oraz ważność ćwiczeń fizycznych (uwaga, ta część jest poprzedzona specjalnym listem do Czytelników!), udostępnia świadectwa ludzi dotyczące skuteczności tej metody.
Czy ta metoda rzeczywiście działa? Osobiście nie spotkałam nikogo, kto by Metodę Gabriela zastosował, ale to też czasem jest tak, że ludzie nie przyznają się do metod, jakie stosują. W swoim odczuciu jestem nastawiona pozytywnie do tej metody, aczkolwiek zdążyłam już usłyszeć:“Ha, ha, ha! Od czegoś takiego się nie chudnie!”. Nie zdążyłam odpowiedzieć: “Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”…
Tagi: odchudzanie