Ta książka to prawdziwy przewodnik sarkastyczny, który jasno pokaże Ci, w jaki sposób samodzielnie “produkujesz” wszelkie fobie, uzależnienia i niepowodzenia. W dodatku będziesz się z tego serdecznie śmiać, ponieważ humor i ironia są tu obecne na każdej stronie. Jak żartobliwie stwierdza autor: „Nieszczęście to nie tylko stan umysłu, to prawdziwa sztuka!”. Tych, którzy ją uprawiają nazywa wielbicielami wytwarzania problemów. W sposób zabawny i mądry pokazuje, jak pozbyć się problemów poprzez zrozumienie naszego udziału w ich powstawaniu.
Na dowód przytaczamy krótki fragment rozdziału „Relacje małżeńskie”:
„W małżeństwie nie tylko Ty kreujesz problemy, lecz ściśle współpracujesz z partnerem, który ma podobne, acz niepowtarzalne, uprzedzenia, ograniczenia, założenia i żądania. A jeśli mądrze wybrałeś swojego towarzysza, to jeszcze kilka innych irytujących cech charakteru…
Większości osób dodatkowe wskazówki nie są potrzebne, gdyż wystarcza sama obecność partnera. Naprawdę co dwie głowy, to nie jedna… Jeśli jednak twoje dotychczasowe problemy małżeńskie były przeciętne, a zrzędzenie niezbyt urozmaicone, a chciałbyś, aby wzrósł poziom twojej biegłości w sztuce stwarzania problemów tak, by spowodować przynajmniej tymczasową separację, podążaj za poniższymi wskazówkami.
Wskazówka nr 1:
Tworzenie problemu z rozwiązywania problemów
Ostatnimi czasy wielu terapeutów przykłada dużą uwagę do rozwiązywania problemów małżeńskich. Niektórzy z nich argumentują, że każde małżeństwo zahacza przynajmniej o kilka „niebezpiecznych” obszarów, dlatego też uczą małżonków sztuki rozwiązywania problemów. Ale jest to idealne miejsce do ich TWORZENIA. Jeśli bowiem stworzysz problem z rozwiązywania problemów, zapewnisz sobie długotrwałe kłopoty małżeńskie.
Wyczucie czasu jest kluczem do uczynienia niezłego bałaganu w procesie rozwiązywania problemów. Im moment jest bardziej nieodpowiedni, tym większe prawdopodobieństwo, że zniweczysz szczere chęci partnera, pragnącego znaleźć rozwiązanie jakiejś spornej kwestii.
Wybieraj jak najgorsze momenty, by przedyskutować swoje problemy.
Sprytnym trikiem jest wyciąganie na światło dzienne spraw, które cię denerwują, właśnie wtedy, gdy twój współmałżonek nie ma czasu, by je przedyskutować.
Przypuśćmy, że oboje wybieracie się na wesele, a twój partner się ociąga. Zdajesz sobie sprawę z tego, że się spóźnicie i to cię bardzo irytuje. Zaraz po tym, jak z dziesięciominutowym opóźnieniem dotrzecie na miejsce, puść partnerowi odpowiednią wiązankę i wyskocz z auta, nie dając mu szans na jakąkolwiek reakcję.
Kilka dodatkowych wyzwisk jeszcze bardziej skomplikuje sytuację. Na odchodne koniecznie dodaj:
„Jesteś tak cholernie powolny! Przez to twoje guzdranie się zawsze się spóźniamy i to zawsze jest twoja wina. Chyba jesteś najwolniejszym człowiekiem świata, no może zaraz po twojej matce!”
Wciągnięcie do kłótni teściowej jest przebłyskiem geniuszu.
Zwieńczeniem tej sztuczki jest nieczekanie na jakąkolwiek odpowiedź, wyjście z samochodu, trzaśnięcie drzwiami i ruszenie dziarskim krokiem prosto przed siebie. (Upewnij się, że to właśnie ty masz kluczyki do samochodu, albo że masz podwózkę do domu!).
Kolejnym świetnym momentem na poruszanie problemów jest czas, gdy twój partner wychodzi właśnie do pracy. Efekt będzie o wiele lepszy, gdy wybierzesz na to dzień, w którym zaspał. Wyczekaj aż do momentu, gdy zacznie zmierzać w kierunku drzwi. Jeśli przypadkiem twój współmałżonek postanowi jednak spóźnić się do pracy i porozmawiać z tobą, zawsze możesz zastosować odwrót strategiczny do łazienki.
Osoba kreatywna może wykorzystać tę technikę do wygenerowania problemów na całe życie.”
Tagi: autodestrukcja