Na szczęście nie tylko Rubens zachwycał się pięknymi kształtami kobiecymi. W przeciwieństwie do obecnej kultury masowej, która każe nam kobietom utożsamiać przymiotnik „atrakcyjna” z „bardzo szczupła, bez zbędnych krągłości, anorektyczna” – wielcy artyści nierzadko brali za swoje muzy kobiety z „krwi i kości”, a nie „żywe wieszaki”.
Dobre to były czasy, gdy wrażliwi na kobiece piękno mężczyźni potrafili docenić zdrowe dziewoje o bujnych kształtach, aksamitnej cerze i mocnych gęstych włosach…Tego stanu nie osiągnie się jedząc jak wróbelek.
Dziś wpływ środków masowego przekazu jest tak duży, że większość kobiet jest niezadowolona ze swego ciała i poddaje się katorżniczym dietom, wypróbowując przy tym różnego rodzaju specyfiki (przemysł farmaceutyczny rozwija się zatem bardzo dobrze.) Żeby nie zwariować i nie ulec presji otoczenia próbującego nam wmówić, że do rozmiaru 42 jesteśmy w normie, a poza nim, to już nie, zapraszam na krótką wędrówkę do świata Renesansu.
Wielu znanych malarzy zachwycało się pięknem kobiecego ciała i dało temu wyraz w swoich dziełach. I tak, aby nie przejąć myślenia lansowanego przez media (co wcale nie jest takie proste biorąc pod uwagę zmasowany atak) proponuję zapoznanie się z jednym z najważniejszych dzieł malarza europejskiego Tycjana z XVI wieku „Wenus z Urbino”. Rzut oka na uwiecznioną przez artystę młodą kobietę pozwala nam stwierdzić, że z całą pewnością nie nadawałaby się na współczesną modelkę. Jest przecież tu i ówdzie pięknie zaokrąglona. Na pewno nie poddawała się katuszom restrykcyjnej diety, a rozkoszowała się bogactwem smaków i aromatów wyszukanych potraw, jak na boginię przystało. Jej swobodna postawa i fakt, że jest przyozdobiona w biżuterię i ma w ręku bukiecik róż jest dowodem na pełną akceptację swego ciała i swoich walorów zewnętrznych. To nie zakompleksiona zahukana kobiecina zmartwiona tym, że nie udało się jej wcisnąć w rozmiar 38 bądź 40 – lecz świadoma swego naturalnego piękna i seksapilu modelka. Trudno mi sobie wyobrazić, że jej poczucie własnej wartości zostało przez czyjeś niepochlebne uwagi poważnie naruszone bądź całkowicie zrujnowane. Jakie nieprzyjemne uwagi? Ze wszystkich stron słyszała komplementy, a jej poczucie własnej wartości zdrowo sobie rosło. Ten akt kobiecy informuje nas o obowiązującym w renesansie kanonie kobiecego piękna. Kanony zmieniały się na przestrzeni dziejów ludzkości i były zależne od wielu czynników kulturowych, społecznych i politycznych. I szczerze mówiąc, to mężczyźni mieli w tym swój duży udział. Gdy byli artystami i estetami, to jeszcze pół biedy, gorzej, gdy zakompleksieni i niepewni swojej męskości z wielką ochotą brali się za dostosowanie kobiet do wymyślonego przez siebie wzorca. Psychologia udowodniła, że o wiele łatwiej jest próbować zmienić innych niż zająć się własnych rozwojem. Kobiety (i nie tylko) pragnące dalszych dowodów na to, że krągłe kształty są piękne zachęcam do kontemplacji „Śpiącej Wenus” Giorgiona i „Śniadania na trawie” oraz „Olimpii” Eduarda Maneta – wszak nie tylko kontakt z wielką literaturą działa zbawiennie na umysł.
Dla tych kobiet, które chcą pokrzepienia z bliższych czasów polecam program „Nigella ekspresowo”, w którym można zaobserwować piękną dojrzałą kobietę oddającą się z pasją swemu hobby – gotowaniu. Swoje wspaniałe ciało karmi najlepszymi potrawami, a w ich przygotowanie wkłada serce i duszę. Rezultaty są widoczne gołym okiem. Jest dla mnie inspiracją. I tak trzymać!
Magdalena Bentkiewicz
Tagi: kanon współczesnego piękna, kobiety, Rubens